czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 2

Odrobinę zaniepokojona Victoria wpatrywała się w ekran swojego telefonu. Dziwne, ale bała się odebrać. W końcu postanowiła się przełamać. Odebrała. Przejechała palcem po ekranie i tym rozpoczęła rozmowę. Rozmowę, której do dziś żałuje...
-Słucham? - zapytała dbając o to, by w jej głosie nie było ani jednej fałszywej nutki, która zdradziłaby, że jest przerażona.
-Dzisiaj, 20.00, za fabryką. Nie spóźnij się - sygnał, który oznaczał zakończenie połączenia.
Znała ten głos. Tak, to był on. Teraz sobie o nim przypomniała. Nie tak, że zapomniała o spotkaniu. Zapomniała o nim. Do czasu. Wiedziała, że znowu zadzwoni. Pewnie teraz pomyślicie sobie teraz dlaczego nie zmieniła numeru? Bo on jej zagroził. Zagroził, że jeśli to zrobi znajdzie ją i będzie coraz gorzej. Kolejne pytanie. Dlaczego nie powiedziała o tym tacie? I znowu groźba. Jest w martwym punkcie, nie wie co ma zrobić. Jest bezsilna. Może jednak nie? Może tylko wmawia sobie, że nie jest w stanie nic zrobić? Była 19:30Jeszcze pół godziny. Nie chciała się spóźnić. Zaczęła się szykować.
*W tym samym czasie*
-Alexandro, ja nie wiem jak ty, ale ja się trochę boję o przyszłość Daniela - powiedziała Selena, gdy weszła do kuchni, w której przebywał jej narzeczony. Usiadła na przeciw jego i spojrzała w oczy.
-Dlaczego? To dobre dziecko, nie muszisz się martwić - uśmiechnął się lekko i wziął dłoń swojej ukochanej, na co ona zareagowała tak samo.
-Wiesz, nie chcę, żeby stało się to samo co z Alexem... - wyraźnie posmutniała na twarzy. Na prawdę się matrwiła. - Wpadł w złe towarzystwo, jeden papieros, narkotyki. Odszedł po swojej 18. Martwię się
-Nie potrzebnie. Daniel to dobry chłopak, nic mu nie będzie.  Znam jego kolegów, są bardzo fajni, nie mamy o co się martwić.
*W pokoju Daniela*
-No odbieraj - mówił pod nosem czekając, aż jego kolega odbierze telefon.
-Siema - w końcu ktoś się odezwał.
-No wreszcie. Zapomniałeś jak się odbiera? - powiedział Daniel w żarcie.
-Siostra znowu ukradła mi telefon. Co jest?
-Mam prośbę
-Słucham
-Muszę gdzieś wyjść, a wiesz jak z ojcem. Zawsze się o wszystko wypytuje. Jakby to ciebie czy do Patryka dzwonił to powiedzielibyście, że jestem z wami? Ja wyłaczam telefon, to trochę ważne. Potem wam powiem
-Jasne, spoko - zawsze można na niego liczyć.
-Dzięki, jutro wam wszytsko wyjaśnię jak się czegoś dowiem. Teraz już kończę, mam 13 minut
-Nie dziękuj. Powodzenia, Danny - rozłączyli się.
Daniel wziął w krzesła swoją bluzę i zbiegł na dół, powiedzieć coś ojcu. Oczywiście coś związanego z "akcją", żeby uwierzył.
Daniel w biegł do kuchni, żeby napić się wody. Taki pretekst.
-Tato, ja idę z Dominikiem chwilę się przejść. Dawno się nie widzieliśmy - powiedział uśmiechnięty.
-No dobrze. Tylko wiesz, dopiero byłeś chory, nie długo
-Okej
Wyszedł. 5 minut, żeby dotrzeć na miejsce. Zdąrzy. Dotarł w ostatniej chwili. Była jeszcze minuta. Schował się za ścianą za rogiem, by być nie widocznym. Chwilę potem usłyszał kroki. Były to kroki mężczyzny, starszego, po 20. Jakieś 25 lat? Coś takiego. Nie zauważył Daniela, bo ten był w cieniu niewidoczny nawet dla sowy (?). Mężczyzna odchrząknął jeden raz i zaczął coś mówić.
-Ma dosłownie pół minuty. Niech się lepiej ona pospieszy bo nie będzie fajnie - zaśmiał się cicho i jakby z satysfakcją.
Znowu ktoś tutaj szedł. Tym razem były to kroki na pewno kobiece, bo były lekkie. W pewnej chwili z cienia ulicy wyszła młoda dziewczyna. Niewysoka blondynka, czarne pasemka i drobna twarz. Miała mocny, ale ładny ciemny makijaż. Była obrana w czarne rurki i czarną bluzę z białym napisem "HG". Miała też czarne brudne trampki. Mimo stylu ubierania się nadal była bardzo ładna.
-Widzę, że przyszłaś. Już myślałem, że się nie pojawisz - powiedział niezmiennym tonem.
-Czego chcesz? Zrobiłam co chciałeś. Czego jeszcze? - wiedziała o co chodzi. Miała do czynienia z nim wcześniej. Bała się go. Ton mówienia i wykonywane ruchy ją zdradzały.
-Pieniądze
-Że co proszę? Nie, nie ma mowy - odmówiła.
-Tydzień